W styczniu 2023 roku opublikowano rezultaty badań, z których wynika, że mieszkańcy krajów rozwiniętych spędzają przed ekranami średnio 6 godzin i 37 minut dziennie1. To 35–40% czasu poza snem. Można znaleźć więcej badań czasu ekranowego. Cenne okazują się – przykładowo – sprawozdania Total Audience Report firmy Nielsen2, publikowane od kilku dekad. Szacunki różnią się zależnie od wykorzystywanych metod, od badanej populacji czy od zakresu uwzględnianych urządzeń. Przy czym niekiedy sięgają nawet ponad 10 godzin. Warto podkreślić, jak dużo naszego wysiłku poznawczego zależy dziś od specyfiki urządzeń ekranowych oraz od specyfiki internetu, do którego większość z nich umożliwia dostęp. Tym bardziej że te narzędzia mają w założeniu zwiększać nasze zdolności, a coraz częściej zaczynają je sabotować.
Czy alarmiści mieli rację?
O potencjalnie negatywnym wpływie internetu na ludzki umysł ostrzegał już w 2010 roku Nicholas Carr, autor książek o innowacjach naukowo-technicznych i o ich roli w kulturze, w książce The Shallows: What the Internet Is Doing to Our Brains3,4, nominowanej do Nagrody Pulitzera. W tej publikacji zebrał on zatrważające wyniki badań wpływu świata online na naszą kondycję mentalną. Jeden z najbardziej znanych eksperymentów odnoszących się do tej tematyki przeprowadzili w 2009 roku naukowcy z Uniwersytetu Stanforda. Przetestowali oni zdolności poznawcze ludzi, którzy często albo rzadko przełączają się między zadaniami w trakcie korzystania z mediów cyfrowych5. Okazało się, że osoby z pierwszej grupy łatwiej się rozpraszały nieistotnymi bodźcami i słabiej kontrolowały zawartość pamięci roboczej. Nie odróżniały informacji ważnych od nieważnych, tylko kierowały uwagę w stronę nowości. Dekadę później naukowcy z Uniwersytetu w Stellenbosch opublikowali metaanalizę 118 publikacji dotyczących tego samego zagadnienia, inspirowaną eksperymentem przeprowadzonym na Uniwersytecie Stanforda6. Ustalili, że badania najwierniej odtwarzające metody stanfordczyków podważyły siłę ich wniosków. Z kolei badania z zastosowaniem innych metod potwierdziły jednak negatywny wpływ multitaskingu na umysł. Jak bardzo lubią mówić naukowcy: potrzeba więcej badań. Być może kolejne dociekania naukowe pozwolą lepiej zrozumieć rozbieżności w tych wynikach i relacje przyczynowe między częstym przenoszeniem uwagi z ekranu na ekran a słabszymi zdolnościami poznawczymi.
Spędzanie dużej ilości czasu przed ekranami i częste przerzucanie uwagi między zadaniami to zjawiska dość nowe. Oznacza to, że brakuje długoterminowych badań ich wpływu na ludzki mózg, co z kolei każe podchodzić z dystansem do często wyolbrzymianych twierdzeń o negatywnym wpływie technologii na procesy uwagowe. Pojawia się jednak coraz więcej prób chociażby częściowego zrozumienia oddziaływania internetu oraz wciągających nas do niego urządzeń ekranowych na nasz system poznawczy. Zadaje się przy tym coraz bardziej niepokojące pytania. Przykładowo – to, które na łamach prestiżowego magazynu „Science” zadał Matthias Brand, profesor psychologii z Uniwersytetu Duisburg-Essen w artykule Can internet use become addictive? („Czy korzystanie z internetu może stać się uzależniające?”)7. Brand przeprowadza w nim zwięzły przegląd bieżącej literatury naukowej traktującej o problematycznych rodzajach korzystania z internetu.
Jak się okazuje, pewne wzorce aktywności online mogą z perspektywy neurobiologicznej przypominać uzależnienie od narkotyków.
Użytkowanie sieci uznaje się za problematyczne, kiedy upośledza ono codzienne funkcjonowanie i generuje szkodliwy stres. Mowa tutaj nie tylko o uzależnieniach mogących mieć związek z internetem, które już dziś albo są wprost opisane jako jednostki chorobowe w podręcznikach diagnostycznych (uzależnienie od hazardu lub od gier), albo nad ich statusem debatują specjaliści (jak w przypadku problematycznego korzystania z pornografii, z mediów społecznościowych czy w odniesieniu do zbyt częstego robienia zakupów). Istota problemu tkwi głębiej – w samym mechanizmie oddziaływania świata online na ośrodkowy układ nerwowy człowieka. Wiele wskazuje na to, że alarmiści mogli mieć rację co do ryzyka osłabienia zdolności poznawczych wskutek korzystania z internetu. Jak dotąd nie udało się jednak precyzyjnie ustalić, jakie procesy mózgowe i psychiczne stoją za najczęściej dyskutowanymi dziś przykładami negatywnego wpływu nowych technologii na ludzki umysł.
Jak się uzależniamy online?
Na wstępie warto podkreślić, że używanie słowa uzależnienie nie jest sprawą trywialną. Odnosi się ono do konkretnych mechanizmów mózgowych wywołujących poważne zmiany w psychice. W niniejszym tekście staram się je stosować tylko w odniesieniu do badań, które dotyczą wprost mechanizmów uzależniających.
Jak wyjaśnia Brand, istnieją dwa rodzaje zachowań, które najłatwiej zamieniają się w problemy mogące prowadzić do uzależnienia: jedne dostarczają przyjemności, drugie niwelują zły nastrój. Dla ułatwienia nazwijmy je mechanizmami – odpowiednio – korzyści i ulgi. Istotną rolę w procesach poszukiwania i odczuwania przyjemności odgrywa część mózgu zwana układem nagrody. Tworzą ją struktury regulujące motywacje do podejmowania konkretnych działań i sprzyjające podejmowaniu działań dających przyjemność. Problem w tym, że dziś coraz więcej zachowań pobudzających układ nagrody – a zatem dających przyjemność – nie okazuje się dla nas korzystnymi, zwłaszcza długoterminowo.
Testowane hipotezy na temat uzależniających zachowań online, którym przyjrzał się Brand, opierają się na eksperymentalnych i teoretycznych ustaleniach badaczy uzależnień od substancji psychoaktywnych. W uproszczonym modelu opisywanym przez Branda do tych problemów prowadzą dwie ścieżki. Obie meandrują przez różne obszary mózgu, w wyniku czego łączą stare ewolucyjnie struktury tworzące układ limbiczny (którego częścią jest wspomniany układ nagrody) i najświeższe zdobycze ewolucji mózgu mieszczące się w płatach czołowych. Pierwszą ścieżkę Brand nazywa „czuję się po tym lepiej”, a drugą – „muszę to zrobić”. Na wczesnym etapie uzależniania się podążamy tą pierwszą. Nasze potrzeby i pragnienia ogniskują się wokół poszukiwania korzyści i ulgi. Mózgową ścieżkę „muszę to zrobić” wydeptujemy później, wskutek utrwalania się zachowań nawykowych, co prowadzi do automatycznego reagowania na określone bodźce. Kształtują się wtedy czynności kompulsywne, czyli takie, których nie potrafimy opanować, nawet jeśli tego chcemy i jesteśmy świadomi ich negatywnych skutków. Po obu tych ścieżkach krąży też swego rodzaju policjant – proces „zatrzymaj się”. Tak Brand określa wysiłek samokontroli, za który odpowiada mózgowa maszyneria znajdująca się w korze przedczołowej. Uzależniające zachowania online tłumaczy się dziś głównie zaburzeniem ruchu na tych ścieżkach i osłabieniem samokontroli.
Wykazano m.in. związek aktywności prążkowia (istotnej struktury układu nagrody) z zaburzeniami dotyczącymi gier komputerowych, z problematycznym korzystaniem z pornografii i z mediów społecznościowych oraz z problematycznym robieniem zakupów. Badano także osoby z innymi, nieokreślonymi zaburzeniami korzystania z internetu. W korze przedczołowej i w innych obszarach mózgu odkryto u nich zmniejszenie się objętości istoty szarej (którą budują przede wszystkim ciała komórek nerwowych), a także osłabienie funkcji związanych z korą przedczołową, w tym – pogorszenie się zdolności podejmowania decyzji. Nie poznaliśmy jeszcze precyzyjnych mechanizmów uzależniającego działania internetu – badania nie są wyczerpujące, a ustalenia z nich wynikające okazują się czasami niespójne. Zgromadzona dotychczas wiedza pozwala jednak wstępnie potwierdzić paralele między uzależniającymi zachowaniami online a nadużywaniem substancji psychoaktywnych.
Wiemy też, że – niestety – istnieją predyspozycje genetyczne do uzależniających aktywności. Dotyczą one m.in. receptorów przeznaczonych dla dopaminy – neuroprzekaźnika związanego z odczuwaniem przyjemności, kluczowego w przypadku uzależnień. Ryzyko uzależnień zwiększają także negatywne doświadczenia we wczesnym dzieciństwie, impulsywność, nieprawidłowa regulacja emocji, podatność na stres lub niskie wsparcie społeczne. Z kolei im większa samokontrola, tym mniejsza podatność na uzależnienia. Tego rodzaju przykłady ryzyka i odporności nie są jednak specyficzne dla zachowań online. Sytuacja wygląda podobnie w przypadku zaburzeń depresyjnych, lękowych czy uwagowych, które często współwystępują z problematycznym korzystaniem z internetu.
Kolejna kwestia to niepewność co do relacji przyczynowych między mózgowymi i psychicznymi mechanizmami a konkretnymi zachowaniami. Szkodliwe wzorce aktywności w internecie mogą prowadzić do zaburzeń na poziomie mózgu, ale takie zaburzenia mogą być obecne już wcześniej, a uzależniające zachowania potencjalnie je tylko pogłębiają. Do ustalenia pozostaje również podłoże rozwijania się tego rodzaju problemów. Czy dzieje się to wskutek ogólnej tendencji danej osoby do uzależniania się, czy raczej z powodu silnego potencjału uzależniającego samego internetu?
Darwin mnie do tego zmusił
Przyjrzyjmy się nieco bliżej ewolucji, ponieważ do pewnego stopnia to ona jest tutaj „winna”. Wiele uzależniających aplikacji internetowych wykorzystuje mechanizmy mózgowe wiążące się z zachowaniami kluczowymi dla przeżycia, takimi jak: zdobywanie różnych dóbr, seks, relacje społeczne czy eksploracja otoczenia w poszukiwaniu nowości. To mechanizmy głęboko ugruntowane ewolucyjnie, fundamentalne dla ludzkiej konstrukcji biologicznej oraz – co w tym kontekście najważniejsze – przyjemne, a zatem łatwe do utrwalenia. I to właśnie nimi dyryguje układ nagrody za pomocą dopaminy. Kojarzenie z przyjemnością zachowań korzystnych z perspektywy przetrwania ma te zachowania utrwalać, zwiększać ich częstotliwość.
Poszukiwanie nowości w otoczeniu to jedno z zachowań ewolucyjnie kluczowych dla przeżycia, a więc premiowanych przez układ nagrody.
Kiedy człowiek żył pośród dzikiej przyrody, takie zmiany mogły oznaczać – przykładowo – zbliżanie się drapieżnika. Dlatego za nowe informacje dostajemy od mózgu nagrodę: wspomnianą już dopaminę, która przekłada się na subiektywnie odczuwaną przyjemność. W środowisku naturalnym nowości nie było jednak tak wiele jak w środowisku cyfrowym, które dostarcza nam ich nieustannie. Nic zatem dziwnego, że tak często sięgamy po smartfon i że wokół korzystania z niego tak łatwo wykształcają się zachowania nałogowe.
Brak samokontroli powiązany z uzależnieniami wynika z osłabienia działania kory przedczołowej. Oznacza to, że jednym z obszarów mózgu najbardziej narażonych na ryzyko pogorszonego działania jest w tym kontekście najnowsza zdobycz ewolucji, odpowiedzialna za regulowanie emocji, za złożone procesy myślowe, za kontrolę impulsów, za podejmowanie decyzji czy za planowanie. Manipulowanie układem nagrody nie jest bezkarne. Mechaniczne umożliwienie szczurom laboratoryjnym bezpośredniego pobudzania tej części mózgu do woli sprawi, że będą one to robić zamiast tak podstawowych czynności jak jedzenie czy picie. Zbyt często narzędzia ekranowe, zdobycze kilku ostatnich dekad rozwoju naukowo-technicznego, powodują dziś osłabienie naszych najlepszych zdolności poznawczych – rezultatów milionów lat ewolucji.
Igramy z mechanizmami starymi ewolucyjnie i niezwykle silnymi, które odbierają nam sprawczość i zamieniają w krótkowzroczne marionetki odurzających bodźców.
Technologiczna anomalia
Narzędzia wspierające ludzkie zdolności poznawcze Nicholas Carr, już tu wspomniany, umieszcza w osobnej, wyjątkowo istotnej kategorii8. Różnią się one od wynalazków zdolnych wzmacniać czy uzupełniać nasze zdolności fizyczne (jak różnego typu broń lub pojazdy), czułość naszych zmysłów (jak mikroskop lub wszelkie detektory) czy też podporządkowywać nam naturę (jak pigułka antykoncepcyjna lub modyfikacje genetyczne). Technologie ułatwiające nam wyszukiwanie, klasyfikowanie i przetwarzanie informacji, a także ekspresję idei, komunikację czy zapamiętywanie – narzędzia, którymi de facto myślimy – Carr nazywa technologiami intelektualnymi. Można wśród nich wymienić choćby maszynę do pisania, suwak logarytmiczny, globus lub – oczywiście – komputer osobisty i jego zminiaturyzowaną postać: smartfon.
Charakterystyczne dla tej klasy technologii jest promowanie określonych sposobów myślenia. Carr odrzuca instrumentalizm technologiczny, czyli stanowisko głoszące, że technologie to neutralne narzędzia i że to ich użytkownicy w pełni świadomie decydują, jak z nich korzystać. Wszystkie badania referowane w niniejszym tekście wydają się potwierdzać, że technologie intelektualne bezpośrednio wpływają na to, jak myślimy. Dziś obawy Carra wspiera jeszcze więcej doniesień naukowych. W 2020 roku ukazało się drugie wydanie The Shallows, uzupełnione o posłowie dotyczące wpływu smartfonów i mediów społecznościowych na zdolności poznawcze i kulturę: wpływu – jak nietrudno się domyślić – negatywnego9.
Smartfon – narzędzie, którego w ostatnich latach używamy najczęściej, kiedy korzystamy z internetu – zintensyfikował specyfikę myślenia charakterystyczną dla sieci i zwiększył jej potencjał uzależniający. Dziś wprost mówi się o nowej chorobie cywilizacyjnej: o fonoholizmie, czyli o uzależnieniu od smartfonu. Spędzanie kilku godzin każdego dnia na patrzeniu w ekrany, z których płyną bodźce nagradzające nas dopaminą, sprawia, że coraz trudniej nam nie zmieniać co chwilę przedmiotu uwagi.
Jak podkreśla Carr, jedną z głównych funkcji ludzkiego umysłu jest decydowanie, na co zwrócić uwagę. Wybieramy obiekty zainteresowania spośród w zasadzie nieskończonej ilości bodźców atakujących nasz każdy zmysł. Za ten proces odpowiada w mózgu sieć istotności (ang. salience network), która obejmuje – podobnie do mechanizmów opisanych we fragmencie o uzależniających zachowaniach online – struktury sięgające od układu limbicznego do kory czołowej, czyli od podstawowych popędów do przemyślanych wyborów. Decyzja, na czym się skupić, wymaga przeprowadzenia selekcji spośród czterech typów bodźców: nowych, przyjemnych, istotnych z perspektywy osobistej lub angażujących emocjonalnie. Czyli dokładnie tych bodźców, które zapewniają nam smartfony. A zapewniają je bez przerwy, bezpłatnie i bez limitu – zasoby sieci są praktycznie nieskończone w skali przepustowości i pojemności ludzkiego umysłu. W przypadku uzależniających substancji przynajmniej w jakimś momencie zaczną protestować ciało lub portfel. Potrzebujemy refleksji nad możliwymi formami korzystnych poznawczo interfejsów, w które wyposaża się wszelkie urządzenia oferujące ciągły dostęp do de facto nieskończonej wiedzy.
Smartfon jest anomalią także z innego względu. Znalazły się w nim przedmioty – jako hardware czy aplikacje – które jeszcze do niedawna funkcjonowały samodzielnie i miały własną specyfikę: telefon, aparat fotograficzny, kamera (dziś pełniąca też funkcję lusterka), zegarek, notatnik, gry, mapy itd. Nicholas Carr zauważa, że niezależnie od komfortu, jaki daje zebranie tak wielu możliwości w jednym urządzeniu, straciliśmy w tym procesie coś ważnego. Korzystanie z każdego z tych przedmiotów było wcześniej osobnym zajęciem. Nie rywalizowały one o nasze zasoby poznawcze. Przeniesienie uwagi z jednego na drugi było zdecydowanie trudniejsze, mogło np. wymagać przejścia do innego pomieszczenia. Jako elementy smartfona te przedmioty utraciły swoją specjalizację.
Ten kontekst ciekawie uzupełniają badania Glorii Mark, profesor informatyki na Uniwersytecie Kalifornijskim w Irvine, z których wynika, że coraz mniej czynności wykonujemy za jednym zamachem, bez dystrakcji. Mark od niemal dwóch dekad bada wzorce używania komputerów przez różnego rodzaju pracowników intelektualnych, głównie między 25. a 50. rokiem życia10. Korzysta z dyskretnych, zautomatyzowanych metod rejestrowania zachowań, a obserwacje trwają zwykle od kilku dni do kilku tygodni. W 2004 roku ustaliła, że ludzie patrzą na ekran średnio przez 2,5 minuty, zanim przełączą się na inny. W 2012 roku zakres ekranowej uwagi skurczył się do 75 sekund. Od mniej więcej sześciu lat średnia utrzymuje się natomiast w okolicach jedynie 47 sekund. Wyniki badań Mark są zbieżne z innymi eksperymentami (prowadzonymi z użyciem równie precyzyjnych metod), które przywołuje ona w książce Attention Span: A Groundbreaking Way to Restore Balance, Happiness and Productivity („Zakres uwagi. Przełomowy sposób na przywrócenie równowagi, szczęścia i produktywności”).
Ze względu na tę magnetyczną siłę ekranów, a także na uzależniający potencjał internetu i na smartfonową anomalię potęgującą jego siłę, nie powinno być dla nas zaskoczeniem, że smartfony zajmują dziś naszą uwagę, nawet jeśli ich nie widzimy. Jeden z kluczowych, szeroko cytowanych eksperymentów dotyczących ich wpływu na możliwości kognitywne przeprowadził zespół badaczy z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin, z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego oraz z Uniwersytetu Harvarda. W artykule wymownie zatytułowanym Brain Drain11 („Drenaż mózgu”) opisali oni wyniki badania pięciuset studentów, którzy wykonywali testy pamięci roboczej i inteligencji. Jedyną różnicą między grupami uczestników badania była odległość dzieląca ich od smartfonów. Urządzenia wyciszono, aby dźwięki i wibracje nie mogły stać się dystraktorami. W przypadku pierwszej grupy smartfon leżał ekranem do dołu na biurku przed badaną osobą. Studenci z drugiej grupy trzymali smartfony w kieszeniach lub torebkach. Trzecia grupa zostawiła je w innym pomieszczeniu. W obu testach grupy uzyskały tym lepszy wynik, im dalej od badanych były ich smartfony. Co ciekawe, studenci uważali, że urządzenia w ogóle ich nie rozpraszały. Istotnym czynnikiem okazało się także to, jak często badani używali smartfonów na co dzień – im częściej, tym więcej sił poznawczych odbierały im, gdy leżały w pobliżu. Przy czym jedna kwestia zaskoczyła naukowców: kiedy badani wykonywali prostsze testy, różnic w wynikach nie było właściwie widać. Jeśli zadanie nie jest wymagające, zasobów poznawczych nam wystarczy. Dopiero gdy musimy wspiąć się na intelektualne wyżyny, smartfony ciągną nas w dół. Cierpią na tym nasze najlepsze cechy: zdolności uczenia się, logicznego rozumowania i abstrakcyjnego myślenia, za które odpowiada wspomniana już najnowsza zdobycz ewolucji mózgu – kora przedczołowa.
Cierpią też umiejętności społeczne, co wpływa na komunikację interpersonalną i na jakość naszych relacji. W smartfonie kumulują się bodźce ważne społecznie: sieć kontaktów, wiadomości, zdjęcia i filmy czy istotne informacje o ludziach, którymi się interesujemy. Dlatego przyciąga on naszą uwagę nawet wtedy, gdy rozmawiamy z kimś osobiście. Potwierdzają to badania z 2013 roku, przeprowadzone na Uniwersytecie Essex12. Badani rozmawiali w parach w cztery oczy przez dziesięć minut. Połowa z telefonem w pokoju, druga połowa – bez niego. Następnie sprawdzono eksperymentalnie, jak uczestnicy szacowali poczucie bliskości, zaufanie i empatię. Odkryto, że sama obecność urządzeń wpłynęła na badane parametry negatywnie. Relacje zostały spłycone.
Potencjał uzależniający
W czasie, gdy Nicholas Carr pisał Płytki umysł, dominowały pozytywne wyobrażenia o przyszłości internetu. Pojawiały się też jednak podobne wyrazy zaniepokojenia, w tym – dochodzące z serca Doliny Krzemowej. W eseju pt. The Acceleration of Addictiveness13 („Zwiększanie się potencjału uzależniającego”), opublikowanym w lipcu 2010 roku (miesiąc po książce Carra, choć do niej nie nawiązuje), Paul Graham, założyciel słynnego akceleratora start-upów Y Combinator, alarmistycznie przewidywał, że „coraz więcej rzeczy, które lubimy, przekształcimy w rzeczy, które lubimy za bardzo”. Charakteryzowanie tego, co ludzie robią w internecie, jako prokrastynacji, czyli zwykłego niewykonywania pracy, uznał za zbyt łagodne. Jak stwierdził: „Nie nazywamy prokrastynacją sytuacji, w której ktoś upija się zamiast pracować”14.
Dominującą kulturową analogią dla problemów z uzależniającym potencjałem nowych technologii jest dziś historia papierosów. Współcześnie nikt już nie wątpi w to, że nikotyna uzależnia i że palenie jest niebezpieczne dla zdrowia pod wieloma innymi względami. W kontekście zagrożeń związanych z mediami społecznościowymi tę analogię podkreślił niedawno amerykański Surgeon General, czyli Naczelny Lekarz. W oficjalnym ostrzeżeniu publicznym zwrócił uwagę na negatywne konsekwencje używania mediów społecznościowych przez nastolatków15. W Stanach Zjednoczonych Naczelny Lekarz formułuje takie ostrzeżenia w przypadku istotnych zagrożeń dla zdrowia publicznego. W 1964 roku analogiczny dokument ostrzegał przed – związanym z paleniem – ryzykiem zachorowania na raka płuc16.
Paul Graham zauważa, że choć palenie było kiedyś zjawiskiem powszechnym, zmieniła to wiedza o towarzyszących mu zagrożeniach. Plagę nikotynową udało nam się ograniczyć. Cały ten proces zajął jednak około stu lat i wymagał badań naukowych, kampanii społecznych i zmian legislacyjnych. Z innych źródeł wiemy, że trwało to tak długo w znacznej mierze ze względu na PR-owe strategie antynaukowe finansowane przez koncerny tytoniowe17. Dziś największe firmy technologiczne zaczynają, niestety, podążać ich śladem. Przykładowo: podobnie jak najwięksi producenci papierosów dysponowali wewnętrznymi badaniami na temat szkodliwości swoich działań, tak Meta miała dane dotyczące szkodliwości Facebooka i Instagramu, ale nic z nimi nie zrobiła, wręcz ukrywała je przed opinią publiczną. Gdyby nie działania Frances Haugen, sygnalistki, moglibyśmy się o nich nie dowiedzieć. Nie przeszkodziło to wszystko jednak 31 stycznia 2024 roku Markowi Zuckerbergowi, twórcy Facebooka i prezesowi Mety, stwierdzić w wystąpieniu podczas przesłuchania w Kongresie Stanów Zjednoczonych, że „badania naukowe nie wykazały związku przyczynowego między korzystaniem z mediów społecznościowych a pogarszaniem się zdrowia psychicznego młodych ludzi”18.
Umysł – przemysł
Uzależnienia i zachowania nawykowe generują ogromny zysk dla producentów tego, co uzależnia odbiorców i utrwala nawyki. Nasze procesy uwagowe zostały uprzemysłowione – są dziś złożami do eksploatowania i do spieniężania. Staliśmy się finansowym dynamem technologicznego molocha, który zarabia na odbieraniu nam sprawczości. Trwa w najlepsze jawny, bezpośredni atak rabunkowy na zdolności wysokopoziomowego myślenia (rozwiązywanie problemów, planowanie, kreatywność), wymagające długotrwałego skupiania uwagi. Dziś nie ma już w tej kwestii zbyt wielu wątpliwości: gniemy kark pod jarzmem konkretnych korporacji w całodobowym kasynie, w którym tylko pozornie gramy bezpłatnie, skoro – mimo że najpopularniejsze aplikacje nie wymagają opłat – płacimy marnowanym czasem, a jedyną wygraną, na jaką możemy liczyć, jest możliwość – czy też coraz częściej kompulsywna konieczność – dalszej gry.
Porównanie z kasynem nie jest przesadą. Powiadomienia, przypomnienia, gesty, którymi nawigujemy po ekranach urządzeń mobilnych, niekończący się news feed – to wszystko mechanizmy inspirowane technikami warunkowania znanymi z automatów do gier19. Kryje się w nich obietnica przyjemności, ale nigdy nie możemy być tej przyjemności pewni. To z kolei sprawia, że bezustannie wracamy po kolejną szansę. Nicholas Carr opisuje, jak włodarze Facebooka wprost przyznawali, że wykorzystują słabości ludzkiego umysłu i „programują ludzi”, żeby skutecznie przyciągnąć i jak najdłużej utrzymać ich uwagę, ponieważ to zwiększa przychody z reklam. Nic więc dziwnego, że przedmiotem zainteresowania nauki są obecnie specyficzne cechy konkretnych aplikacji i serwisów internetowych, analizowane w zestawieniu z mózgowymi podstawami zaburzeń hazardowych – zwracał na to uwagę Matthias Brand w cytowanym artykule z „Science”.
Nie sposób polemizować z konkluzją Carra, że dziś coraz trudniej przychodzi nam świadome decydowanie, o czym chcemy w danej chwili myśleć20. Co więcej, z faktem, że naszą uwagę przejmują dziś głównie nowości, wiąże się dodatkowe niebezpieczeństwo. Ludzka pamięć robocza mieści zaledwie kilka elementów naraz. Jeśli informacji do niej trafiających nie przemyślimy na tyle, żeby je zapamiętać – przepadną. W ten sposób stajemy się głównie odbiornikami informacji nieuzupełniających naszej wiedzy o świecie.
Oni doskonale wiedzą, że jeżeli jakąś czynność będziemy wykonywać coraz częściej, to prędzej czy później, wskutek działania mechanizmów neuronalnych opisanych wcześniej, utrwali się ona, zinterpretowana przez mózg jako coś, co najwidoczniej chcemy robić. Mamy do czynienia z technologiami cynicznie projektowanymi z myślą o maksymalizowaniu zysków poprzez dehumanizujące odbieranie ludziom sił poznawczych. Czy naprawdę spędzalibyśmy tyle czasu na korzystaniu z internetu i z urządzeń mobilnych, gdyby nie tego rodzaju manipulacja? Dlatego tak istotne jest świadome kierowanie uwagi tam, gdzie rzeczywiście chcemy, a nie – tam, gdzie dyktują nam zewnętrzny bodziec i szybka dawka dopaminy, niosącej przyjemność.
Kultura ekranowa
Internet i narzędzia ekranowe to jednak nie samo zło – korzystanie z nich może się okazać wzbogacające i dla wielu ludzi takie właśnie jest. Przenoszenie części zadań poznawczych na urządzenia techniczne ma ogromną pozytywną wartość i zazwyczaj zwiększa realnie naszą siłę umysłową. Stanie się tak jednak tylko wtedy, gdy jednocześnie te narzędzia nie będą odbierać nam kluczowych zdolności. Im więcej będziemy wiedzieć o podatności na uzależnianie się od konkretnych aktywności w internecie, o związanych z nimi ryzykach, a także o odporności na zagrożenia tego typu, tym łatwiej zdołamy odróżnić rozwijające wzorce użytkowania internetu i urządzeń mobilnych od problematycznych. To teraz największe wyzwanie dla naukowców badających wpływ nowych technologii na umysł człowieka.
Jednocześnie nie zapominajmy, że skoro mechanizmy uzależniania się od technologii intelektualnych i substancji psychoaktywnych są podobne, to również odstawienie tych technologii może być porównywalnie trudne. Dlatego tak ważna jest profilaktyka – edukowanie od najmłodszych lat w zakresie higieny cyfrowej, żeby skutecznie zapobiegać problemom. Paul Graham argumentował w cytowanym eseju, że zanim regulatorzy zechcą skutecznie wprowadzić rozwiązania prawne ograniczające szkodliwość uzależniających technologii poprzez kontrolowanie ich twórców, muszą się najpierw zmienić nasze zwyczaje. Ostrzegał, że jeżeli nie będziemy nad tymi zwyczajami pracować szybciej w ramach oddolnych inicjatyw, to możemy nie nadążyć za przyśpieszającym tempem, w jakim coraz więcej elementów stechnicyzowanej codzienności zyskuje potencjał uzależniający. Jeżeli nie unikniemy tych zagrożeń, zapiszemy się w historii jako kulturowy antyprzykład – przestroga dla kolejnych pokoleń.
Stoimy przed wyzwaniem budowy bezpiecznej i twórczej kultury ekranowej, wypracowania norm społecznych, które ułatwią nawigowanie po burzliwej rzeczywistości nowych technologii. Coraz więcej osób świadomie planuje czas spędzany bez dostępu do internetu i do urządzeń ekranowych. Jak zauważa Paul Graham – dziś może się to czasami wydawać ekscentryczne, ale tak bywa z poszukiwaniem rozwiązań problemów, kiedy nie ma jasnych zwyczajów kulturowych, które mogłyby służyć za kompas. Nie możemy też liczyć na pomoc, którą mieli bohaterowie Wyspy, książki Aldousa Huxleya z 1962 roku. Po świecie w niej sportretowanym latają gwarki powtarzające mieszkańcom dwa komunikaty: „Uwaga” oraz „Tu i teraz”. Kiedy przybysz na wyspę pyta, dlaczego te ptaki nauczono akurat tych słów, otrzymuje wyjaśnienie – od osoby niedowierzającej, że można w ogóle pytać o coś tak oczywistego – że przecież to rzeczy, o których cały czas się zapomina. Nie poświęcamy uwagi temu, co się dzieje w danej chwili, więc umyka nam życie tu i teraz. Kiedy kolejny raz zorientujemy się, że jakaś aplikacja wybrała przedmiot uwagi za nas – warto się zatrzymać i zastanowić. Lęk przed tym, że coś nas ominie, powinien być słabszy od lęku przed tym, że nie skupiamy się na tym, co ważne.
- Autorzy badania przeanalizowali dane z opracowania Digital 2023: Global Overview Report autorstwa firmy
DataReportal i połączyli je z danymi dotyczącymi snu z aplikacji Sleep Cycle, aby obliczyć dla każdego z przebadanych 45 rozwiniętych krajów liczbę godzin w czasie poza snem, kiedy patrzymy na ekrany (u użytkowników internetu w wieku od 16 do 64 lat). ↩︎ - Raporty Nielsena można znaleźć pod adresem: https://www.nielsen.com/pl/insights/2020/the-nielsen-total-audience-report-hub/ [dostęp: 23 lutego 2024]. ↩︎
- Polski przekład autorstwa Katarzyny Rojek nosi tytuł Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg (2012). ↩︎
- N. Carr, The Shallows: What the Internet Is Doing to Our Brains, W.W. Norton & Company, New York, NY 2020. Podczas pracy nad niniejszym artykułem korzystałem z e-booka, którego tekst nie jest podzielony na strony odpowiadające paginacji wersji drukowanej, przez co dokładne cytowanie staje się niemożliwe. Będę się odnosił do konkretnych rozdziałów, w których zawarto omawiane informacje. ↩︎
- www.pnas.org/content/early/2009/08/21/0903620106.full.pdf [dostęp: 23 lutego 2024] – badanie zostało opisane przez Nicholasa Carra w rozdziale 7 The Shallows, pt. The Juggler’s Brain („Mózg żonglera”). ↩︎
- https://cyberpsychology.eu/article/view/13303 [dostęp: 23 lutego 2024]. ↩︎
- https://www.science.org/doi/10.1126/science.abn4189 – fragmenty dotyczące mózgowych i psychicznych podstaw uzależnień opieram w całości na tym artykule [dostęp: 23 lutego 2024]. ↩︎
- Niniejszy fragment opieram na rozdziale 3 The Shallows, pt. Tools of the Mind („Narzędzia umysłu”). ↩︎
- Część tekstu odnoszącą się do smartfonów opieram na posłowiu do II wydania The Shallows, zatytułowanym The Most Interesting Thing in the World („Najciekawsza rzecz na świecie”). ↩︎
- G. Mark, Attention Span: A Groundbreaking Way to Restore Balance, Happiness and Productivity, Hanover Square Press, Toronto, Ontario 2023. Korzystałem z e-booka, którego tekst nie jest podzielony na strony odpowiadające paginacji wersji drukowanej, przez co dokładne cytowanie staje się niemożliwe. Fragment dotyczący 47-sekundowego okna uwagi znajduje się w rozdziale 4, pt. Why, How and How Much We Multitask („Dlaczego, w jaki sposób i jak często wykonujemy wiele zadań jednocześnie”). ↩︎
- https://www.journals.uchicago.edu/doi/full/10.1086/691462 [dostęp: 23 lutego 2024]. ↩︎
- https://journals.sagepub.com/doi/full/10.1177/0265407512453827 [dostęp: 23 lutego 2024]. ↩︎
- https://www.paulgraham.com/addiction.html [dostęp: 23 lutego 2024]. ↩︎
- Tamże. ↩︎
- https://www.hhs.gov/sites/default/files/sg-youth-mental-health-social-media-advisory.pdf [dostęp: 23 lutego 2024]. ↩︎
- https://www.theatlantic.com/technology/archive/2023/06/social-media-teen-mental-health-crisis-research-limitations/674371/ [dostęp: 23 lutego 2024]. ↩︎
- N. Oreskes, E.M. Conway, Merchants of Doubt: How a Handful of Scientists Obscured the Truth on Issues from Tobacco Smoke to Global Warming, Bloomsbury Press, New York, NY 2010. ↩︎
- https://www.theguardian.com/us-news/2024/jan/31/tiktok-meta-x-congress-hearing-child-sexual-exploitation [dostęp: 23 lutego 2024]. ↩︎
- Niniejszy fragment tekstu opieram na posłowiu do II wydania The Shallows, zatytułowanym The Most Interesting Thing in the World („Najciekawsza rzecz na świecie”). ↩︎
- K. Kornas, Technologie, którymi myślimy (rozmowa z Nicholasem Carrem), „Znak” 2021, nr 6 (793), s. 9. ↩︎